poniedziałek, 25 czerwca 2012

ARARAT

Z Doubayazit złapaliśmy stopa w kierunku granicy z Iranem. Wysiedliśmy po kilku kilometrach i zaczęliśmy powolny marsz w kierunku góry przez świeżo skoszone pola. Minęliśmy małą wioskę i znaleźliśmy się na podejściu. Jako że góra Ararat leży w strefie zmilitaryzowanej, obowiązkowe jest wynajęcie przewodnika, co jest dość kosztowną opcją (ok. 500 dolarów za osobę to cena wyjściowa do negocjacji). Biorąc pod uwagę to, że szczyt jest bardzo prosty technicznie i latem jego zdobycie nie stanowi szczególnego wyzwania, od razu zrezygnowaliśmy z tego i postanowiliśmy pobawić się w partyzantkę. Ruszyliśmy na przełaj przez pasmo niskich wzgórz. Korzystaliśmy ze ścieżek pasterskich, które często urywały się lub kluczyły między skałami, do tego było potwornie gorąco, ale mimo to do południa zrobiliśmy spore postępy. Na tym skończyła się łatwa i przyjemna część. ________________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz